
Postanowiłam, że przez tydzień nie będę jadła mięsa. Czułam, że jest go ostatnio w moim jadłospisie za dużo, więc zrezygnowałam z niego. Chcę się podzielić swoim odczuciem wypływającym z tego krótkiego, dietetycznego wyskoku.
Z racji tego, że kiedyś przez dwa lata byłam wegetarianką, nie trudno mi było zostać na raptem tydzień pescowegetarianką. Odrzucenie mięsa nie było dla mnie czymś spektakularnym.
Mięso i wędlinę zastąpiłam żółtym serem, twarogiem, rybą (konkretnie łososiem), warzywami, miodem. Na talerzu panowała większa różnorodność, niż podczas moich standardowych posiłków- a pasuje mi to! Wszystko smakowało mi jakby bardziej, a głowa była pełna pomysłów, co mogłabym ugotować.
Podczas tych bezmięsnych, siedmiu dni czułam się bardzo lekko. Zupełnie jakby mój metabolizm wypruł do przodu. Nie odczuwałam zmęczenia, znużenia ani braku siły. Dlatego też zgodnie z moim harmonogramem wykonałam 5 treningów. Nawet rewolucja Ewy Chodakowskiej nie była mi taka straszna!
Po tygodniu postanowiłam orientacyjnie wejść na wagę, żeby sprawdzić, czy wskazówka choć trochę drgnęła. Niesamowite jest to, że podczas tego krótkiego czasu ubyło mi 0,6 kg- a zupełnie tego nie planowałam!
Jak widać bez zbędnego odchudzania w przyjemny sposób można gubić kilogramy. Należy jednak pamiętać o zachowanej proporcji pomiędzy spożyciem węglowodanów, tłuszczy i białek.
Podsumowując:
Tydzień bezmięsny polecam wszystkim, którzy na mięso nie mogą już patrzeć i którym pomysłów na obiad nie przybywa.
zdjęcia: @foxydiet